piątek, 26 lipca 2013

Rozdział I

Stało się! Po przeczytaniu licznych blogów o tematyce Dramione, postanowiłam napisać swoją historię tych postaci. Na początek dosyć nudny wg mnie rozdział (początki prawie zawsze są nudne), ale gwarantuję, że akcja będzie się rozwijać w kolejnych rozdziałach. Zachęcam wszystkich do czytania i pozostawiania komentarzy. Wszelkie sugestie, krytyka, opinie są mile widziane.
Pozdrawiam wszystkich ciepło!


~~~~

Jadąc z Państwem Weasley na dworzec King’s Cross, szeroko otworzyłyśmy okna samochodowe. W Londynie dawno nie był takich upałów. Hermiona miała na sobie obcisłe czarne rurki i luźną miętową bluzkę z głębokim dekoltem. Dziwiła się, bo przyciągała wzrok wielu mężczyzn. W przeciwieństwie do Ginny, która wręcz emanowała pewnością siebie i seksapilem, ona czuła się okropnie nieatrakcyjna. Ruda postawiła sobie za cel, aby podbudować jej ego i kilka dni przed wyjazdem odprawiła „Dzień Metamorfozy”. Panna Granger musiała przyznać, że efekt nawet jej się podoba. Szczególnie nowa fryzura, Ślad po ogromnej szopie a la Hagrid zniknął! Ginny udało się okiełznać jej włosy i teraz mogła chwalić się delikatnymi falami w karmelowym odcieniu. Oprócz tego jej garderoba nieco się rozrosła, niekoniecznie odzieżą, która była w guście Hermiony(którego podobno nie ma), ale nie mogła odebrać Ginny przyjemności stania się jej osobistą stylistką.
            Do rozpoczęcia zajęć zostały niecałe dwa tygodnie. Postanowiły z Rudą wcześniej udać się do szkoły, żeby pomóc w odbudowie zamku. Wojna mocno odcisnęła swoje piętno na ukochanej szkole. Przez całe wakacje Hermiona podróżowała po Australii, poszukując rodziców. Jednak bezskutecznie.. Ginny namówiła ją na powrót do szkoły, wiedziała, że nie robi tego czysto bezinteresownie. Nie chciała kończyć Hogwartu sama. Harry i Ron postanowili zrezygnować z nauki, bo dostali propozycję pracy w Biurze Aurorów. Rozumiała ją doskonale, bo były w podobnej sytuacji. Oba związki dziewczyn nie przetrwały, nie mieli dobrej perspektywy na przyszłość, dlatego postanowili wrócić do przyjaźni i zacząć układać sobie życie od nowa.

            Wysiadły z samochodu, pożegnały się z Molly i Arturem i jak zwykle spóźnione ruszyły pędem na peron 9 i ¾.
- Nie spodziewałam się tłumów na peronie, ale sądziłam, że jakaś żywa dusza będzie się tu błąkać. – powiedziała Ginny, rozglądając się dookoła.
- Fakt, nigdy nie było tu tak pusto. Może wszyscy już są juz w środku?
Wsiadły do pociągu i zajęły pierwszy z brzegu wolny przedział. Gdy wyłożyły bagaże  postanowiły rozejrzeć się po wagonie.
- Może akurat spotkamy kogoś znajomego? Tak strasznie stęskniłam się za wszystkimi! – powiedziała Hermiona z entuzjazmem.
- Serio Granger? Serio się za mną stęskniłaś? – usłyszały głos tuż za sobą. Brązowooka nie musiała się odwracać, żeby zobaczyć do kogo owy głos należy.
- Malfoy, ty tutaj? Nie pomyliłeś przypadkiem pociągu do Hogwartu z pociągiem do Azkabanu? – posłała mu najbardziej wredny uśmieszek.
- Jak zwykle pyskata. – uniósł jeden kącik ust w ironicznym uśmiechu. – A myślałem, że chociaż trochę spokorniałaś... SZLAMCIU. – mówiąc to odwrócił się i odszedł w przeciwnym kierunku.
- Co za typ! Dobrze, że sobie poszedł, bo z chęcią przestawiłabym mu ponownie tę fretkowatą twarz!– warknęła wściekła.
- Spokojnie Hermiono, jak na Malfoya to coś za szybko sobie odpuścił dogryzanie tobie, tylko jedno wyzwisko? – zdziwiła się Ginny.
- Pewnie szykuje coś większego. Już widzę naszą wspólną pracę przy odbudowie zamku. – wzdrygnęła się Hermiona – Za jakie grzechy...

            Gdy stanęły w wejściowej bramie jak zwykle zaparło im dech w piersiach. Zamek aż emanował magiczną mocą. Stały tak chwilę podziwiając widok pięknie oświetlonych murów i wtedy dotarło do nich, że coś jest nie tak. Brakowało wieży Gryfonów! Część sowiarni i wieży północnej nadal była bez dachu. Spojrzały na siebie z bólem w oczach i ruszyły w kierunku zamku, bojąc się jakie jeszcze straty przyjdzie im zobaczyć na miejscu.
Weszły niepewnie do Wielkiej Sali i odetchnęły z wielką ulgą, bo nie było tu praktycznie żadnych śladów po walce. Zauważyły, że na środku pomieszczenia stoi tylko jeden stół, przy którym siedzieli razem nauczyciele i uczniowie.
- Ach! Panny Granger i Weasley! Czekaliśmy na was z kolacją. – zawołała do nich nowa dyrektorka Prof. McGonagall.
Dziewczyny podeszły do stołu, grzecznie przywitały się i zabrały za kolację. Tak jak się Hermiona spodziewała, uczniów chętnych do odbudowy zamku było niewielu. Większość Gryfonów (zależało im na odbudowie wieży), kilkoro Puchonów i Krukonów i ku zdziwieniu wszystkich: trzech Ślizgonów! Ginny chyba myślała o tym samym, bo wymieniły ze sobą zdziwione spojrzenia.
- Cieszę sie, że przybyliście wcześniej do szkoły by pomóc w odbudowie. – dyrektorka wstała i uciszyła rozmowy. – Jak już zauważyliście po samych zewnętrznych zniszczeniach, czeka nas sporo roboty. Grafik prac zostanie wywieszony jutro z samego rana na tablicy ogłoszeniowej w WS. Z racji tego, że dormitoria Gryffindoru i Ravenclawu zostały zniszczone, na czas odbudowy uczniowie z tych domów przeniosą się do dormitoriów Slytherinu. – na te słowa uczniowie zaczęli cicho szeptać z niezadowolenia. – Cisza! Jest to sytuacja tymczasowa, liczę na to, że dogadacie się między sobą. Wasze bagaże są już w dormitoriach. Możecie odejść.

Hermiona i Ginny juz miały odchodzić od stołu,  pomstując w rozmowie na Ślizgonów, z którymi będa musiały dzielić Pokój Wspólny przez najbliższe dwa tygodnie, gdy usłyszały głos Dyrektorki:
- Granger, Weasley. Za mną, do mojego gabinetu. – rzuciła krótko i odeszła od stołu, kierując się w stronę schodów, a za nią pobiegły zdezorientowane Gryfonki.
- Nie martwcie się, nie zrobiłyście nic zlego. – powiedziała na wstepie Dyrektorka, widząc ich miny.
- A myślałam, że ślizgońskie dormitoria to jakaś kara. – szepnęła Ginny do Hermiony.


- Żadna kara. – McGonagall spojrzała na nią surowo, a ta spłoneła rumieńcem. – Wezwałam was, bo oprócz odbudowy zamku mam dla was inne zadanie... – zamyśliła się chwilę. – Jak pewnie zauważyłyście, do pracy zgłosili się na ochotników Draco Malfoy, Blaise Zabini i Theodor Nott. – Ginny skrzywiła się na co McGonagall lekko usmiechnęła się. – Dokładnie Panno Weasley, nie do końca im ufamy. Ze śmierciożercami nie tak łatwo zerwać kontakt, nie patrzcie tak na mnie. To, że Voldemort nie żyje, nie znaczy, że śmierciożercy zaprzestaną swojej działalności. Nie wszystkich udało się złapać. Dlatego postanowiliśmy, że trzeba mieć te trójkę na oku, tak dla przezorności. I te właśnie zadanie powierzam wam oraz Lunie Lovegood, która za momenick powinna się tu pojawić, bym mogła przekazać wam szczegóły...

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrabiam zaległości ; ) mimo, że pisałaś, że początek bd nudny to mi się naprawdę podobał :) biorę się szybko za następne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne- inne niż Dramione na siódmym roku <3
    ~~c.

    OdpowiedzUsuń