Wiadomo, że rodzice cierpią z powodu naszego zachowania, a kogo obchodzi, że zatruwają życie dzieciom? Nasze błędy sprawiają im ból, ale ich pomyłki odbijają się także na nas.
- A więc, chciałbym żebyś spędziła ze mną całą sobotę, będziesz na
każde moje skinienie. – powiedział poważnym tonem.
- Chyba sobie żartujesz! To ma być ta twoja MAŁA PRZYSŁUGA?! –
krzyknęła Gryfonka czerwieniejąc ze złości.
Nigdy dobrowolnie nie poświęciłaby całego dnia dla Malfoya, na
dodatek robiąc za jego skrzata domowego. Nie pozwoli na takie upokorzenie, za
wiele razy cierpiała przez niego. Chociaż z drugiej strony, to by mogła być
dobra okazja do potwierdzenia jej teorii, że Malfoy nie ma nic wspólnego ze
śmierciożercami. Lepszy jeden pożyteczny dzień niż dwa tygodnie
męczenia się i uganiania za nim. Będę mogła wtedy zdać raport McGonagall i po
sprawie! – myślała gorączkowo. Sama nie wiedziała czemu wierzyła w jego
niewinność i czyste intencje, miała po prostu takie przeczucie.
- Granger, mówię do Ciebie. – z zamyślenia wyrwał ją głos
Blondyna.
- Zgoda. – powiedziała dobitnie, odwróciła się i dumnie kroczyła
przez PW, nie zważając na zaciekawione spojrzenia.
Draco stał zahipnotyzowany kołyszącym ruchem bioder Gryfonki i
zdziwiony tym, że tak szybko dała się namówić. Zaraz.. Wcale nie musiał jej
namawiać, zgodziła się praktycznie od razu. Gdy zniknęła na schodach
prowadzących do dormitorium dziewcząt przysiadł się do Blaise’a, który
obserwował całą sytuację.
- Plan się powiódł? – zapytał mimo, że znał odpowiedź.
- Oczywiście, że tak. – odparł dumny z siebie Blondyn. – Nawet nie
musiałem naciskać, od razu się zgodziła. Jednak nie miałeś racji, co do mojego
wspaniałego uroku. – zaśmiał się.
- Nie popadnij w samouwielbienie Smoku. Radziłbym ci uważać na
nią, wydaje się być inna od twoich poprzednich zdobyczy. – Blaise podał Draco
szklankę z bursztynowym płynem.
- Złamie się, zobaczysz. – wypił całą szklankę Ognistej i napełnił
ją ponownie, rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach na korytarzu. Mimo że
bardzo się starał, nie mógł wyrzucić z głowy płomiennego spojrzenia pewnej
ślicznej Gryfonki...
- Ginny, tutaj jesteś! – Hermiona wpadła do dormitorium z hukiem.
– Gdzieś ty się podziewała?
- Wybacz, tak dobrze się bawiłaś z Nottem, że postanowiłam się
ulotnić. – zachichotała Ruda.
- Daj spokój, Ginn. Może Theo
jest przystojny, ale to nadal Ślizgon. – odparła
zdenerwowana i opowiedziała
przyjaciółce całe zajście z Malfoyem. Pominęła
jedynie sytuację, w której
zatapiała się w oczach swojego wroga. Była bardzo
zła na siebie, że tak łatwo
dała się podpuścić. Mimo, że mówią sobie z Ginny
wszystko, wolała ten fakt
przemilczeć. Ruda na pewno wysnułaby długą historię
romansu z Malfoyem, dlatego
chciała sobie tego oszczędzić.
- Czyli wychodzi na to, że
obie w sobotę będziemy miały te głupie śledzenie z
głowy! – ucieszyła się
Ginny.
- Jak to?
- Blaise zaprosił mnie do
Hogsmeade. – spłonęła rumieńcem tak, że kolor jej
twarzy zlewał się z
włosami.
- Ha, wiedziałam, że ci się
podoba! – Hermiona w duchu pochwaliła swój
szósty zmysł.
- Wcale mi się nie podoba!
– oburzyła się Ruda. – Jeden wypad do Hogsmeade i
tak owinę go sobie wokół
palca, że powie mi wszystko, co chcę wiedzieć. –
uśmiechnęła się chytrze.
- Czyli jednak plan z
uwodzeniem... – zaśmiała się Hermiona.
- Tobie tez radzę to
saaaaamo. – ziewnęła przy ostatnim słowie.
- Lepiej idź spać, bo już
głupoty bredzisz. – rzuciła w przyjaciółkę poduszką.
- Dobranoc, miłych snów o
Malfoy’u. – poduszka Hermiony trafiła prosto w
swoją właścicielkę.
Kolejny dzień w Hogwarcie
minął Hemionie na ciężkiej pracy. Udało im się
sprzątnąć cały gruz z błoni,
które odzyskały swoją dawną świetność.
Pracę Gryfonki przerwała McGonagall, która przywołała ją gestem do
siebie.
Nic nie mówiąc, skierowała się do klasy transmutacji i zamknęła
drzwi.
- Dowiedziałaś się czegoś ? – zapytała od razu.
- Jeszcze nie pani Profesor, ale jutro mam spędzić z Malfoyem całą
sobotę. – odpowiedziała zła na siebie, że nie ma żadnych informacji dla
dyrektorki.
- Chciałabym żebyś przyspieszyła śledztwo. Pana Malfoya nie ma
teraz w dormitorium, myślę, że to dobra okazja, żeby je przeszukać. – oznajmiła
tonem nieznjącym sprzeciwu.
- Ale... jeśli on mnie zastanie w swoim pokoju zabije mnie na
miejscu! – przestraszyla się dziewczyna.
- Granger do cholery! Walczyłaś z Voldemortem, a boisz się
Malfoya? – uniosła głos profesorka. – Draco jest w tej chwili poza murami
szkoły i nie będzie go do wieczora. Liczę na to, że zdasz mi raport jak
skończysz. – mówiąc to wyszła z klasy.
Hermiona była przerażona. Jak ma wejść do jego dormitorium
niezauważona? I nagle ją olśniło.
- Peleryna Harry’ego! – krzykneła i zaczęła biec do lochów.
Całkiem zapomniała, że Harry oddał jej swoją pelerynę i mapę Huncwotów,
twierdząc, że jeśli wraca do Hogwartu to znacznie bardziej przyda się jej niż
jemu.
Otworzyła kufer i zaczęła w nim gorączkowo szukać peleryny.
- Tak będzie lepiej. – szepnęła sama do siebie. – Accio peleryna!
– szybko nałożyła ją na siebie i w jednej chwili zniknęła. Wyszła po cichu z
dormitorium, ostrożnie przeszła przez Pokój Wspólny, w którym grupka Krukonów
grała w eksplodującego durnia, śmiejąc się przy tym głośno.
Najciszej jak się dało, powoli kierowała się w stronę dormitorium
Malfoya. Zdziwiła się, bo weszła tam bez problemu. Myślała, że taki arystokrata
ma jakieś zabezpieczenia..
Hermionę zatkało gdy ujrzała w jakich warunkach mieszka młody
arystokrata.
Od sufitu po ziemię zwisały grube tkaniny w kolorze zieleni.
Ogromne loże na środku pokoju z beżową pościelą i srebrnymi poduszkami
zachęcało by się na nie rzucić. Całość jednak sprawiała mroczne wrażenie.
- Idealnie odzwierciedla jego
charakter. – pomyślała – Ale zaraz... przecież ja go tak na prawdę
nie znam. – podeszła do szafki nocnej i zauważyła zdjęcie pięknej kobiety o
długich blond włosach uśmiechającej się w jej stronę. Nigdzie nie było zdjęcia
jego ojca, co bardzo zastanawiało Gryfonkę. – Czyżby Malfoy jednak nie pochwalał czynów swojego ojca? – zawsze
uważała, że Lucjusz jest dla niego wzorem do naśladowania. Rozglądała się
uważnie po pokoju, nie wiedząc nawet czego dokładnie powinna szukać gdy jej
wzrok przykuła stara misa stojąca w niedomkniętej szafce. Podeszła do niej.
- To myślodsiewnia! – szepnęła podniecona. – Tam może być
wszystko, czego szukam... – dotknęła dłońmi naczynia, zastanawiając się czy
powinna zanurzyć się we wspomnieniach Malfoya. – W końcu przyszłam tu po dowód.
– przekonała samą siebie, zdjęła misę i postawiła ją na biurku. Pochyliła
delikatne głowę a srebrzysta ciecz zawirowała. Hermiona ujrzała migające
postacie, przez chwilę wydawało jej się, że widzi siebie. Zamrugała i spojrzała
ponownie a postać znikła, pojawił się za to Lucjusz. Pochyliła więc głowę i
zanurzyła we wspomnieniu.
Wylądowała obok Draco, który stal spięty ze złością wpatrując się
w ojca.
- Jesteś wyrodnym gówniarzem, nie tak cię wychowałem!– wrzeszczał
Lucjusz.- Jeszcze jedno słowo sprzeciwu, a wydziedziczę cię!
- Patrz na moje usta: N I E. – odpowiedział dumnie Malfoy,
próbując opanować głos.
- Jesteś naznaczony, nie masz wyboru!! – mężczyzna stawał się
coraz bardziej agresywny, podszedł do Draco łapiąc go brutalnie za lewe
przedramię ukazując wypalony Mroczny Znak.
- Nie chciałem tego! Voldemort nie żyje, to już jest koniec.
Zrozum to w końcu!
- Wynoś się! Nie chcę cie więcej widzieć! – w tym momencie
przybiegła Narcyza, która zaczęła błagać Lucjusza by się opanował.
- Zamknij się! – odparł i uderzył ja. Hermiona zakryła usta, by
stłumić krzyk, bo w tym momencie Draco rzucił się z pięściami na ojca.
- Nigdy więcej nie uderzysz mojej matki! – uderzył ojca prosto w
twarz, złapał Narcyzę za rękę i aportował.
Wszystko zaczęło wirować i Hermiona chwilę później stała z
powrotem w pokoju Malfoya. Była zszokowana tą sceną, już rozumiała dlaczego
Draco nie ma w pokoju żadnego zdjęcia ojca. Postanowiła zabrać to wspomnienie,
by pokazać je McGonagall. Rzuciła zaklęcie kopiujące i zebrała świetlistą nić
do wyczarowanej wcześniej buteleczki. Spojrzała jeszcze raz w misę i wiedziała,
że to co widziała wcześniej nie wydawało jej się. Bez zastanowienia nachyliła
twarz...
Sorki za krótkie komentarze, ale szczere. :D Powinnaś napisać książkę, serio ;)
OdpowiedzUsuń