sobota, 27 lipca 2013

Rozdział II

Zadanie, które powierzyła Dyrektorka Gryfonkom i Krukonce do najprostszych nie należało. Hermiona była przerażona faktem, że osobą, którą będzie musiała śledzić przez kolejne dwa tygodnie jest Draco Malfoy.
Juz nawet Nott i Zabini są lepsi, czemu zawsze ja dostaje najgorszą opcję? – myślała posępnie dziewczyna, zazdroszcząc koleżankom. Wiedziała, że będzie musiała uważać, Malfoy nie da się tak łatwo podejść i jeśli ma coś do ukrycia, to ukrywa to bardzo dobrze...
Miała jednak cichą nadzieję, że Ślizgoni faktycznie przeszli na dobrą stronę i nie mają nic wspólnego ze śmierciożercami. Musi znaleźć tylko mocny dowód na to i będzie miała z głowy tę idiotyczną zabawę w detektywa...

Po nieprzespanej nocy, spędzonej na rozmowach i obmyślaniu planu działania, Hermiona i Ginny udały się do Wielkiej Sali na śniadanie. Droga z lochów zajęła im znacznie więcej czasu niż z wieży Gryffindoru. Ciemne kręte korytarze, oświetlone zielonymi płomieniami przyprawiały je o dreszcze. Zjadły kilka tostów z dżemem, popiły sokiem dyniowym i pełne zapału udały się zapoznać z grafikiem prac, które właśnie wieszała McGonagall.
- Zapowiada się ekstra. –Ruda zmarszczyła czoło– Sprzątanie gruzów na błoniach wraz ze Ślizgonami. - popatrzyła krzywo na profesorkę.
- Czyli czas zacząć dochodzenie. – szepnęła do Ginny i odeszła widząc, że zbliżają się Zabini i Nott.
Hermiona wzięła pod rękę Ginny i żwawo ruszyły na błonia, chcąc uniknąć spotkania ze Ślizgonami.
- Pospieszcie się - warknął Draco, zatrzymując się o mało nie wpadając na dwie Gryfonki, które zagrodziły mu drogę. – A wy uważajcie jak łazicie – syknął. Widać było, że nie miał najlepszego humoru. Był niespodziewanie gorący dzień, Draco chciał pracować w zamku, a najlepiej w pobliżu lochów, w których utrzymywała się chłodna temperatura. Nienawidził gorąca, a co za tym idzie pocenia się, które psuło jego nienaganny wygląd. – Ruszcie się, nie mam zamiaru na was czekać! – odwrócił się i skierował w stronę błoni.
- Jaki milutki dzień się zapowiada! – stwierdził z entuzjazmem Zabini i ruszył w stronę Gryfonek. – Tym bardziej, że mamy takie piękne pomocnice. – uśmiechnął się do Hermiony i Ginny, dłużej zatrzymując wzrok na Rudej, powodując u niej delikatne rumieńce. Nie uszło to uwadze Hermiony.
- Nie słódź Zabini, tylko biegnij za Malfoyem. Nie wiem czy wy lubicie chodzić na smyczy czy po prostu włóczyć się za nim. – powiedziała zaczepnie Ginny.
Zabini zmrużył oczy, przeszywając wzrokiem Rudą.
- Zaczepna jesteś, lubię takie. – powiedział przechodząc obok niej, delikatnie muskając jej dłoń swoją, niby przypadkiem.

Ginny stała wmurowana.
- Czy ty też to słyszałaś? – oprzytomniała, gdy Ślizgoni zniknęli za wejściem na błonia. – Jak on śmiał?
- Może mu się podobasz? – zachichotała Hermiona. – Popatrz na to z drugiej strony, przecież masz go śledzić, możesz wykorzystać swoje atuty, skoro najwidoczniej mu się podobają. – Hermiona spojrzała na przyjaciółkę, przyglądając się jej reakcji.
- Chyba się najadłaś tykwobulw! Skoro jesteś taka mądra, to może zacznij uwodzić Malfoya? – powiedziała urażona. Sprzeczały się tak, aż doszły do błoni i musiały przerwać ze względu na Ślizgonów.


Nagle zerwał się lekki wiatr, który przyniósł lekką ulgę w upale i przy okazji uniósł chmurkę pyłku z gruzu w kierunku Draco, który odwrócił się w stronę zamku, by uniknąć spotkania twarzą w twarz. Nie udało mu się to całkiem i chwilę później tarł załzawione i zaczerwienione oczy. Kiedy odzyskał już normalną widoczność, jego oczom ukazały się dwie Gryfonki sprzeczające się między sobą. Wpatrywał się w ten widok przez chwilę, zastanawiając się jak mógł być wcześniej tak ślepy. W jego głowie zrodził się chytry plan. Zmierzył i ocenił dokładnie swój cel, uśmiechnął się do siebie i wrócił do przenoszenia gruzu do wielkiego kontenera. Całą tę sytuacje obserwował z boku pewien ciemnoskóry Ślizgon, który domyślał się co chodzi po głowie młodemu arystokracie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz